Czy Wrocław jest atrakcyjny dla obcokrajowców? - strona 3
Z miłości do Wrocławia
Mocną stroną Wrocławia i tym, co przyciąga klientów z zagranicy, jest na pewno zabytkowa architektura. - Cudzoziemcy zwracają uwagę na to, że Wrocław jest pięknym miastem, cenią sobie stare domy na obrzeżach Wrocławia, w takich dzielnicach jak Oporów, Grabiszynek, Biskupin, Krzyki; bardzo podoba się im Leśnica - mówi Anna Rybczyńska. Wielu pośredników może opowiedzieć historie o klientach z zagranicy, którzy pierwszy raz przyjechali do Polski z wycieczką i zakochali się w tym mieście. Czasami kończą się one zaskakująco. - Szukałam ostatnio domu dla pracownika ambasady niemieckiej w Opolu, który kończył tu pracę, ale ciężko mu było rozstać się z naszym krajem. Pierwotnie chciał kupić w Opolu dom, który wynajmował, ale właściciel nie chciał go sprzedać, więc ostatecznie stanęło na domu w Goerlitz, ponieważ bardzo ważne było dla niego mieszkanie blisko granicy - opowiada Mirosława Szewczuk-Woźniak.
Generalnie obcokrajowcy interesują się wszystkim: działkami inwestycyjnymi, lokalami pod działalność gospodarczą, kamienicami i domami. Najłatwiej jest chyba powiedzieć, czym się nie interesują - na pewno blokami z wielkiej płyty. W Niemczech stare socjalistyczne bloki powoli pustoszeją i są wyburzane, u nas natomiast wciąż mają swoich lokatorów - są tanie, a w Polsce brakuje mieszkań.
Zdaniem pośredników nowe mieszkania nie mają jeszcze takiego standardu, do którego są przyzwyczajeni klienci z zagranicy. - U nas jest budowane jedno osiedle z basenem, a dla kogoś z zagranicy to normalne, że współczesne osiedla mieszkaniowe mają tego typu atrakcje, a portier otwiera drzwi - mówi Anna Rybczyńska. Obcokrajowców rozczarowują również apartamenty, które są nimi bardzo często tylko z nazwy i znacznie odbiegają od tego, co buduje się w innych dużych miastach Europy czy chociażby w samej Warszawie. - Cudzoziemcy kochają przede wszystkim stare rzeczy i doceniają je - mówi Anna Rybczyńska.
Bo u was jest inaczej
Z relacji pośredników wynika, że obcokrajowców zaskakuje to, że niektórzy z nich muszą mieć zezwolenie od ministra na zakup działki czy domu. To oczywiście opóźnia transakcję, ponieważ na zgodę trzeba poczekać. A z tym już różnie bywa. - Ten termin nie jest nigdzie oficjalnie określony - mówią Małgorzata Wysocka i Anna Żytecka, prawniczki i właścicielki biura nieruchomości "Ambit". - W praktyce na zgodę trzeba czekać minimum trzy miesiące. Najbardziej skomplikowane jest zgromadzenie całej dokumentacji i odpowiednie umotywowanie, dlaczego chce się tu mieszkać. Łatwiej jest, jeżeli cudzoziemiec ma zamiar się tu sprowadzić, trudniej - jeżeli jest to tzw. "drugi dom". Oczywiście wiele zależy od tego, jakiej narodowości jest to cudzoziemiec, ponieważ obywatele Unii Europejskiej mają sprawę ułatwioną, natomiast z formalnościami muszą się zmagać np. obywatele Kanady czy Stanów Zjednoczonych.
Cudzoziemcy mają często również problem ze zrozumieniem, czym różni się mieszkanie spóldzielczo-własnościowe od pełnej własności albo co to jest użytkowanie wieczyste.
Dziwią ich też inne rzeczy. - Mieliśmy panią ze Stanów, która była bardzo zaskoczona tym, że nie mamy np. w swojej usłudze zapewnionej obsługi rzeczoznawców. Nie chodziło jej jednak o rzeczoznawców majątkowych, tylko spodziewała się osobnych rzeczoznawców od dachu, od rynien, od okien - opowiadają Małgorzata Wysocka i Anna Żytecka. Dodatkowo w Stanach można wycofać się z transakcji, jeśli np. w ciągu miesiąca po przekazaniu nieruchomości coś zacznie się w niej psuć, a pieniądze daje notariusz stronie sprzedającej dopiero po upływie tego miesiąca.
Niespodzianką może być również prowizja, ale nie jej wysokość, tylko sposób rozliczenia. - W Stanach jest przeważnie tak, że cała prowizja dla pośredników jest doliczana do ceny i płaci ją tylko sprzedający - mówią Małgorzata Wysocka i Anna Żytecka. - Samo to więc, że płacą oni jako kupujący, jest dla niektórych cudzoziemców zaskoczeniem.