Interesuje mnie

Przedwojenne wille to jedne z najbardziej pożądanych ofert na rynku - strona 2

 

Kto kupuje stare domy? Osoby, które już wcześniej mieszkały w podobnym miejscu lub kojarzy się im ono z domem, w którym kiedyś mieszkali ich babcie i dziadkowie, koneserzy starych nieruchomości, wielbiciele rzeczy nietypowych, rzadkich. Dla niektórych jest to snobizm, ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa – chcą oni zamieszkać w ciekawym miejscu, w domu, który ma swoją historię, nie przypomina współczesnych budynków, jest po prostu inny.

 

Kto pozbywa się starych domów? – Najczęściej starsze osoby, które mają kłopoty z utrzymaniem tak dużej powierzchni, z ogrzewaniem jej w zimie – mówi Maria Rymut. – Przeważnie nie mają też one środków na wykonanie niezbędnych, kosztownych remontów. Z wyprowadzającymi się jest kłopot, ponieważ najczęściej chcą mieszkać... w tym samym miejscu, w tej samej dzielnicy. Jeżeli ktoś przez całe życie mieszkał w starej willi, to ciężko będzie mu przeprowadzić się do bloku, w którym jest zupełnie inna akustyka. Wygrywa jednak zdrowy rozsądek i finanse. – Wyprowadzający się chcą przeważnie mieszkać w tej samej dzielnicy, ale z wygodami, bez konieczności palenia w piecu i utrzymywania pustych pomieszczeń – mówi Maria Rymut. Chociaż czasami nawet oni potrafią zaskoczyć. – Mieliśmy klientkę, której szukaliśmy spokojnego miejsca, a ona zdecydowała się na ruchliwą ulicę. Z okien widziała bowiem ulicę, tramwaje – to, co dla nas było wadą, dla niej okazało się zaletą, gdyż chciała być blisko ludzi – mówi Maria Rymut.

 

Paweł i Gaweł w jednym stali domu...

 

Co może przerazić bardziej niż spotkanie ducha na strychu? Pośrednicy są zgodni: stan prawny nieruchomości i jej sąsiedzi – dwie zmory chodzące najczęściej w parze. – Przed sprzedażą starej nieruchomości regułą jest, że trzeba uporządkować jej stan prawny, który może nie mieć nic wspólnego ze stanem faktycznym – mówi Maria Rymut. Często zdarza się tak, że w domach, które zamieszkuje kilka rodzin, podziały części wspólnych są robione umownie i nie mają nic wspólnego z faktycznymi udziałami w gruncie. Piwnice i ogrody są nieraz użytkowane na zasadzie dobrosąsiedzkiej umowy i przyzwyczajenia. Czasami jedna sąsiadka urządza sobie ogródek pod płotem w miejscu, które widzi z okien, a które formalnie należy do sąsiada. Ten ma za to dodatkowy kawałek piwnicy. Kiedy do takiego domu wprowadzają się nowi właściciele, trzeba wszystkie te rzeczy unormować. Każdy nowy właściciel chce mieć na piśmie oświadczenie, która część ogrodu mu się należy, żeby zaplanować różne prace. A z tym przeważnie są problemy, bo lata przyzwyczajenia zrobiły swoje i nagle wszyscy zaczynają się kłócić. – Jeżeli potencjalny właściciel już na wstępie musi walczyć z sąsiadami, to może zniechęcić się do zakupu – uważa Maria Rymut. – Kiedyś takie historie mniej odstraszały, ale obecnie klienci bardziej zwracają uwagę na tego typu kłopoty.

 

Bez życzliwego sąsiada trudno o sprawny remont. W częściach wspólnych domu chodzi przecież nie tylko o zgodę, ale również o finanse. – Nie zawsze lokatorzy z parteru chcą dokładać się do remontu dachu, bo przecież im na głowę nie kapie – mówi Jacek Karpiński.

Podobne artykuły