Na kłopoty doradca rynku nieruchomości - strona 2
Czy doradcy, podobnie jak pośrednicy, muszą mieć licencję i ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej?
Zawód doradcy jest najmłodszy na rynku nieruchomości i wszelkie zasady działania dopiero powstają. Nie mamy na razie licencji, ale pośrednicy kiedyś też ich nie mieli i zostały one wymuszone dopiero przez rynek. Działa już Polskie Stowarzyszenie Doradców Rynku Nieruchomości, które próbuje wszystko zebrać w pewne ramy, ale na razie tym zawodem zajmują się po prostu ludzie, którzy przez lata działali jako zarządcy, pośrednicy czy nawet prawnicy i po zdobyciu doświadczenia doszli do wniosku, że mogą doradzać innym. Gdyby ten zawód nie był potrzebny, to nie byłoby tych wszystkich osób, które przychodzą i pytają, co robić w różnych sytuacjach związanych z nieruchomościami.
Kiedy klienci zgłaszają się do doradcy?
Przeważnie dopiero wtedy, kiedy pojawiają się jakieś problemy. A to błąd, bo kłopotów trzeba przede wszystkim unikać. Czasami przychodzą do mnie różne osoby i pytają, czy dobrze zrobiły w jakiejś sprawie. No i co ja mogę powiedzieć? Że dobrze, ale można było lepiej?
Mógłbym wyróżnić trzy podstawowe grupy ludzi, którzy korzystają z pomocy doradców rynku nieruchomości. Po pierwsze są to osoby, które kupują coś na rynku pierwotnym, bezpośrednio od dewelopera, i potrzebują pomocy przy negocjacjach. W tej chwili panuje ogromny ruch na rynku, działa duża ilość deweloperów i jak się weźmie do ręki dziesięć umów, to są one diametralnie różne i ktoś, kto się na tym nie zna, nie wie, która będzie dla niego korzystniejsza. W dodatku jedni deweloperzy od razu się wycofują w momencie, kiedy klient zaczyna zadawać pytania, a inni mówią, że wszystko jest negocjowalne. Poza tym jeżeli ktoś chce inwestować w kilka mieszkań, to nie ma czasu chodzić od dewelopera do dewelopera i porównywać oferty, a potem jeszcze z każdym z osobna ustalać warunki.
Drugą dużą grupę klientów stanowią osoby, które chcą coś wybudować lub wyremontować na własną rękę i muszą przejść całą żmudną drogę załatwiania formalności. Zdarzają się osoby, które najpierw same próbowały coś uzyskać np. w urzędach i za każdym razem tylko straciły czas, bo albo skala mapki była niedobra, albo zabrakło jakiegoś pozwolenia. W końcu stwierdziły, że nie mają już czasu, bo muszą przecież zarabiać, a nie tygodniami chodzić od urzędu do urzędu. Doradca jest właśnie od tego, żeby m.in. pomóc przejść przez te wszystkie formalności, począwszy od zakupu znaczków skarbowych, a skończywszy na uzyskaniu opinii architekta.
Trzecią grupą klientów są osoby, które chcą wynająć jakąś nieruchomość, bardzo często mają już jakiś obiekt upatrzony, ale potrzebują jeszcze dopilnowania wszelkich formalności i gwarancji, że jak zainwestują, to nikt ich stamtąd nie wyrzuci po trzech miesiącach.
Czy klientami doradców są częściej firmy czy osoby prywatne?
To zależy. Bardzo często są to po prostu osoby z zewnątrz, np. cudzoziemcy, którzy nie znają lokalnych realiów i są zagubieni w naszych przepisach i procedurach. Najczęściej nie mają czasu na dopilnowanie wszystkiego i potrzebują swojego przedstawiciela, który w razie potrzeby i skontaktuje się z prawnikiem, i dopilnuje grubości ścian na budowie. Czasami już same negocjacje potrafią zabrać nie tylko wiele godzin, ale i dni, a ludzie po prostu nie mają na to czasu.
Z moich obserwacji wynika, że do doradców częściej zgłaszają się jednak firmy niż osoby prywatne. Prawdopodobnie wynika to z faktu, że klienci indywidualni nie są do końca świadomi wszystkich kłopotów, jakie mogą ich spotkać przy zakupie czy wynajmie nieruchomości - często przecież robią to po raz pierwszy i być może jedyny w życiu albo po prostu boją się dodatkowych kosztów. A przecież doradztwo nie jest działalnością charytatywną i za nasze usługi trzeba zapłacić.
Skoro już jesteśmy przy płaceniu: jakie są stawki doradców? Czy zależą one od wartości transakcji, jak w wypadku pośredników?
Nie słyszałem o tym, żeby któryś z doradców pobierał wynagrodzenie w formie prowizji, bo jest to po prostu nieadekwatne do nakładu pracy. Wszystko zależy od tego, jakie rzeczy trzeba załatwić przy danej transakcji. Najczęściej jest to wynagrodzenie za daną usługę i przyjęliśmy szacować je w godzinach i nakładzie pracy. To wydaje nam się bardziej zbliżone do realiów niż prowizja od wartości transakcji.