Sposoby na bardziej zielone miasta
Nawet tam, gdzie rzeczywiście nie ma zbyt wiele miejsca na tradycyjną zieleń, można zazielenić elewacje budynków. Ciekawym rozwiązaniem są też wszelkiego rodzaju zielone dachy.
Powrócić do natury
O tym, komu zależy na zieleni w mieście, jak wprowadzać ją w miejscach szczelnie zabudowanych i czy lubimy chwalić się naszymi ogródkami rozmawiamy z architektem krajobrazu Dominiką Krop, właścicielką Pracowni Architektury Krajobrazu „iKropka”.
Jaki pomysł na zazielenienie „łysych” ulic w miastach mogłaby Pani podpowiedzieć?
Nawet tam, gdzie rzeczywiście nie ma zbyt wiele miejsca na tradycyjną zieleń, można wprowadzić tzw. zieleń pionową, zazielenić elewacje budynków. Ciekawym rozwiązaniem są też wszelkiego rodzaju zielone dachy. Uprawa roślin na balkonach czy tarasach jest w Polsce dość popularna, ale zielone dachy, tak powszechne na Zachodzie, u nas są jeszcze mało znane. W Polsce z powodzeniem zastosowano to rozwiązanie np. w Warszawie, na budynku Biblioteki Uniwersyteckiej, ale mam nadzieję, że moda na tę formę zieleni w mieście dotrze również do Wrocławia.
Czy rośliny pnące na budynkach mają szansę rosnąć tam, gdzie rzeczywiście są tylko chodniki i beton?
Oczywiście, ponieważ trzeba zdać sobie sprawę z tego, że rośliny pnące niekoniecznie muszą piąć się z dołu do góry, równie dobrze mogą rosnąć z góry do dołu dzięki odpowiedniemu zagospodarowaniu dachu i ustawieniu na nim donic. To wszystko musi być najpierw odpowiednio obliczone pod kątem możliwości obciążenia dachu, ale taka istnieje i zawsze można zastanowić się, jak to zrobić.
Ile czasu potrzebuje bluszcz, żeby pokryć całą ścianę?
Najbardziej popularny w Polsce bluszcz pospolity (Hedera helix) charakteryzuje się przyrostem rocznym na poziomie ok. 0,5 m. Szybciej rośnie np. winobluszcz pięciolistkowy (Parthenocissus quinquefolia) – ok. 1–2 m rocznie. Ten gatunek znakomicie nadaje się do polskiego klimatu, gdyż jest mrozoodporny. Średni wzrost pnączy to właśnie od 1 do 2 m rocznie, choć są gatunki rosnące szybciej. Ściana w pnączach wygląda atrakcyjnie już po kilku latach, nawet kiedy jest tylko częściowo porośnięta. Pnącza zachwycają pod względem ulistnienia, niektóre są zimozielone, inne zmieniają kolor liści na zimę. Wystarczy spojrzeć na budynek Muzeum arodowego we Wrocławiu, który jest bardzo pięknie i gęsto porośnięty. Z pewnością pnącza dodają wiele uroku budynkom, na pewno warto je stosować.
Ten budynek jest często podawany jako doskonały przykład zielonej ściany, ale ciągle nie widać naśladowców...
Podobne pomysły już się pojawiają, gorzej z ich realizacją. Pamiętam rozmowę z pewnym biurem architektonicznym, które planowało zastosować w projekcie budynku specjalną konstrukcję, nieco odsuniętą od elewacji. Miała być ona podporą dla pnączy. Projektanci zakładali, że po jakimś czasie uzyskają efekt zielonej ściany, porównywalny z widokiem budynku wrocławskiego Muzeum Narodowego. Niestety z tych planów nic nie wyszło, ponieważ osoby, które miały tam zamieszkać, były bardzo negatywnie nastawione do tego pomysłu i inwestor szybko się z niego wycofał.
Dlaczego?
Mieszkańcy obawiali się, że pnącza zasłonią im widok z okien, że domieszkań dostaną się różne insekty czy pająki, że ściany zaczną pękać, że będzie wilgoć itd. Jeżeli ludzie się na czymś nie znają, a trudno oczekiwać, żeby każdy był ekspertem od roślin, to się tego zwyczajnie boją. A są przecież rozwiązania, które mogłyby zapobiec tym potencjalnym zagrożeniom.
Ile prawdy kryje się w takich obawach?
To są mity, które łatwo można obalić. Pnącza nie dewastują budynków, dopóki na elewacjach nie pojawiają się żadne szczeliny. Rzeczywiście jeśli ściany zewnętrzne budynku są spękane, to nie poleca się tego typu zazieleniania elewacji. Niektóre pnącza mają tzw. wąsy czepne i w momencie, kiedy te wąsy wnikną w szczelinę elewacji, mogą ją dodatkowo uszkodzić. Natomiast w przypadku nowego, odpowiednio zabezpieczonego budynku taka dewastacja nie jest możliwa. Pnącza nie będą powodowały żadnych negatywnych skutków, wręcz przeciwnie. Jeżeli chodzi o wilgoć, to pnącza mogą działać tylko pozytywnie. W lecie ochładzają budynek, w zimie ocieplają, przy czym powietrze, które komasuje się pomiędzy ścianą pnączy a budynkiem, działa pozytywnie na elewację – mury mogą „oddychać”. Nie należy również obawiać się, że owady czy same rośliny będą nam wchodziły do mieszkań. Pnącza można dobrać w taki sposób, aby były odporne na cięcia i w okolicach otworów okiennych spokojnie je przycinać. Ta cecha pnączy pozwolinam również formować ciekawekompozycje na elewacjach.
Może właśnie niektórzy obawiają się kłopotliwej pielęgnacji zieleni rosnącej na budynku i dlatego jej nie chcą?
Jeżeli nie są to pnącza zimozielone, to będą opadać im liście, tak jak wszystkim innym drzewom czy krzewom. To normalna rzecz, że trzeba grabić liście. Musimy przyzwyczaić się do tego albo nauczyć, że jeżeli pragniemy zieleni w swoim otoczeniu, to musimy o nią dbać i ją pielęgnować. Często ludzie, nie zdając sobie z tego sprawy, zamawiają projekt, zlecają profesjonalne wykonawstwo, ale nie zapewniają później roślinom odpowiedniej pielęgnacji. W rezultacie z takiej inwestycji po roku czy dwóch latach niewiele zostaje. Jeżeli sami nie mamy czasu na zajmowanie się roślinami i nie pomyślimy o umowie na pielęgnację, to z pewnością nie będziemy mieli oczekiwanego rezultatu.
Później zawiedzeni inwestorzy szukają winnych. Sprawdzają, czy projekt zieleni był zły albo czy został źle wykonany. A prawda najczęściej jest taka, że trawa nie urosła, bo nikt jej nie podlewał, a krzewy nie wyglądają tak jak na szkicach koncepcyjnych, bo nikt ich nie przycinał. Myślę, że brakuje w nas takiej świadomości, że o rośliny trzeba dbać, chociaż na pewno ta świadomość rośnie, głównie dzięki licznym gazetom i magazynom poświęconych tematyce ogrodowej.
Co można zrobić na dachu czy tarasie, żeby mieć zieleń na „wyciągnięcie ręki”?
Na dachach może być zastosowana tzw. zieleń w systemie intensywnym, w skład której wchodzą rośliny zbliżone do gatunków uprawianych w zwykłych ogrodach. Istnieje też system zieleni ekstensywnej z roślinami niewymagającymi nadmiernej pielęgnacji i odpornymi na przesuszenie. Wszystko zależy od możliwości obciążenia dachu czy tarasu. Na pewno tańszym dla inwestora rozwiązaniem jest zielony dach w systemie ekstensywnym. Można w nim zaprojektować z powodzeniem np. łąkę kwietną, wszelkiego rodzaju trawniki czy kompozycje żwirowo-kamienne z niższą roślinnością. W przypadku systemu intensywnego możemy zastosować wyższą zieleń, nawet drzewa i krzewy. Na dachu mogą być też oczka wodne. Należy jednak pamiętać o wykonaniu odpowiednich izolacji, drenażu itp. W Polsce działają już firmy, które oferują tego typu rozwiązania. Tak naprawdę możliwości są niemal nieograniczone, pod warunkiem, że wszystko zaplanuje się jeszcze na etapie projektowania budynku, żeby uwzględnić dodatkowe obciążenia. Znakomicie to zrobiono na przywoływanym już przeze mnie przykładzie Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie. Świetnym wzorem jest również słynny Hundertwasserhaus w Wiedniu, który odpoczątku został zaprojektowany z myślą o tym, że będzie na nim dużo zieleni. To był przypadek wizjonerstwa, który stał się szybko jedną z największych atrakcji turystycznych Wiednia.
Dlaczego projekty, w których temat zieleni niejest traktowany po macoszemu, nie powstają we Wrocławiu, który przecież przeżywa boom budowlany?
Są pewne przymiarki do projektów, w których zieleń ma zajmować bardziej eksponowane miejsce, ale niczego gotowego jeszcze nie ma. Grunty w mieście są bardzo drogie, więc inwestorzy chcą zabudować tyle działki, ile tylko przepisy pozwalają. Zielone dachy zwracają część roślinności, która została zabrana przez budynek, ale ta zieleń jest wyniesiona ileś pięter do góry. Prawda jest taka, że na zieleni zależy architektom krajobrazu, ogrodnikom i może niektórym mieszkańcom, którzy użytkują dany teren. Kiedy dostajemy zadanie zaprojektowania zieleni na osiedlu, okazuje się, że po prostu nie ma jej gdzie zasadzić. Często jest to dosłownie półmetrowy pas ziemi między parkingiem a chodnikiem, z którym już niewiele można zrobić. Rozmawiając z architektami, pytam, dlaczego parkingi są tak zaprojektowane i dodaję, że w takich warunkach trudno jest planować zieleń. To przecież nie jest korzystne, żeby samochód cały czas stał na słońcu. Odpowiedź zawsze jest taka sama: musi być zachowany odpowiedni współczynnik ilości parkingów do ilości mieszkań.
Jaka roślinność jest najczęściej sadzona na nowych osiedlach?
Wszystko zależy od lokalizacji inwestycji. Jeżeli mamy drzewa istniejące, starodrzew, który rośnie na terenie przyszłej lokalizacji budynków mieszkalnych, to zawsze dążymy do tego, żeby te stare drzewa zachować. Wycina się tylko to, co niezbędne. Jest to również związane z kwestiami finansowymi, bo za każde wycięte drzewo czy krzew trzeba zapłacić. Zwykle to wspólny interes wszystkich stron, żeby na terenie inwestycji jak najmniej zniszczyć zieleń. Natomiast jeżeli gdzieś trzeba zaprojektować ją od nowa, to najczęściej inwestor życzy sobie, żeby zastosować głównie krzewy i małe drzewa. Stąd na nowych osiedlach popularność takiego gatunku jak jarząb pospolity (Sorbus aucuparia). Jest to drzewoniewielkie i można bez większego ryzyka sadzić je w pobliżu budynków. Większość inwestorów postrzega duże drzewo jako duży problem.Inwestor jest bowiem zobowiązany do dbania o teren inwestycji. W momencie, kiedy posadzimy niskie drzewka i krzewy, mamy problem z głowy, ale z drugiej strony „masa zieleni” jest o wiele mniejsza. Drzewa są obrębem bytowania zwierząt, ptactwa, źródłem cienia, którego brakuje na osiedlach. W efekcie dzieci bawią się na placach zabaw umieszczonych na otwartej przestrzeni, w prażącym słońcu. Obok rosną obowiązkowe krzewy, ale nie ma dużych drzew.
Ile musi być tej obowiązkowej zieleni na projektowanych osiedlach mieszkaniowych?
To zależy od zapisów w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego dla danego terenu. Przepisy zazwyczaj mówią o ok. 20–30 proc. powierzchni biologicznie czynnej, czasem więcej. Zielone dachy również są w to wliczane, ale tylko w 50 proc. Podobnie rzecz ma się z roślinnością na tarasach. Rzeczywistość jest taka, że dostosowujemy się do wytycznych inwestora, starając się jednak projektować wszystko jak najbardziej na korzyść zieleni, bo zależy nam na tym z racji zawodu. Od inwestora przeważnie słyszymy, żeby posadzić kilka krzaków i szybko zatwierdzić to w urzędzie. Jeżeli tylko możemy, staramy się posadzić wyższe gatunki drzew i takiegatunki krzewów, które byłyby atrakcyjne o różnych porach roku.
Dla mnie osobiście ważne jest również to, żeby nowe osiedla czymś różniły się od siebie, żeby nie było tak, że na każdym rośnie taka sama zieleń, czyli jak najmniej kłopotliwa. Roślinność powinna być również dostosowana do charakteru danego obiektu, do jego bryły. Im wyższe budynki, tym wyższe powinny być drzewa. Przy projektowaniu roślinności w pobliżu placu zabaw trzeba pamiętać o tym, że niektóre popularne krzewy mogą być trujące dla dzieci, mających zwyczaj brania do buzi wszystkiego, co jest w zasięgu ręki. Z kolei ograniczeniem przy projektowaniu rabat kwietnych na osiedlach czy podwórkach są bardzoczęste kradzieże sadzonek. W takich miejscach jak np. pl. św. Macieja czy skwer przy Podwalu (obok konsulatu Niemiec) rosną również byliny, ale są to miejsca strzeżone. Nie da się przecież monitorować wszystkich podwórek, żeby pilnować rabat kwietnych. Najwidoczniej wielu osobom wciąż brakuje świadomości, że zieleń na podwórkach i skwerach jest również dla nich. Powstaje po to, żeby przyjemnie się spacerowało i żeby dzieci nie musiały bawić się na klepisku. Tak naprawdę najbardziej na zieleni zależy ludziom, którzy sami budują albo kupują od deweloperów domy. Ci ludzie chcą spełnić swoje marzenie o własnym kawałku ziemi, własnej przestrzeni. A takie prywatne miejsca też przecież współtworzą krajobraz miasta i okolicy, w której
się znajdują.
Czy właścicielom domów zależy na tym, żeby ich ogród był podziwiany przez przechodniów, widoczny z ulicy, czy wolą go mniej lub bardziej szczelnie odgrodzić?
To jest najczęściej pierwsze pytanie, jakie zadaję, kiedy mam projektować komuś ogród. Jest to kwestia bardzo indywidualna. Z moich obserwacji wynika, że jeżeli ludzie całe dotychczasowe życie mieszkali w centrum miasta, w blokach, a teraz wyprowadzili się do własnego domuna obrzeżach miasta, to raczej wolą się ogrodzić i zachować swój kawałek ziemi tylko dla siebie. Ktoś, kto większość życia mieszkał w bloku, przeważnie ma dość sąsiadów, potrzebuje poczucia prywatności, niekoniecznie chce, aby obserwowano bawiące się przy domu dzieci. Rozumiem to, ale mimo wszystko zawsze staram się przekonać klientów, żeby nie odgradzali się od świata zewnętrznego całkowicie. Z jednej strony po to, żeby sami mieli „okno” na zewnątrz, a z drugiej strony, żeby ogród był też ozdobą okolicy, a nie tylko posesji. Uważam, że dużo lepiej wyglądają takie rozwiązania, które nawiązują wzajemnie do tego, co jest wokół nie tylko stylem ogrodu, ale i kolorystyką elewacji czy ogrodzeniem. Ludzie podświadomie bardzo pragną pewnej harmonii, ale odgradzając się od świata zewnętrznego, odcinając się i nieco na siłę odróżniając od sąsiadów, sami się tej harmonii pozbawiają. I nie mówimy tutaj tylko o samej zieleni, ale szerzej – o architekturze danej okolicy.
Poza tym warto wiedzieć o tym, że w danej glebie najlepiej sprawdzają się rośliny, które tam pierwotnie rosły, dlatego tym bardziej warto jest rozejrzeć się po okolicy. Jeżeli mamy w pobliżu park czy na obrzeżach miasta las, to będą tam występowały najlepsze rośliny wskaźnikowe – takie, które również w naszym ogrodzie się przyjmą. Oczywiście nie namawiam do obsadzenia całej działki sosnami, jeżeli obok mamy las sosnowy, ale na pewno warto do niego jakoś nawiązać. Myślę, że wtedy niekoniecznie trzeba silić się na ultranowoczesność i stawiać np. fontannę z aluminium.
Jakie ogrody są teraz modne?
Moda często zależy od wieku i stylu życia. Ludzie młodzi i aktywni zawodowo, którzy całe dnie spędzają w pracy i poza domem preferują nowoczesny styl, szczególnie ci, którzy mieszkają w apartamentowcach, raczej wolą ogrody skromne w formie. Charakteryzuje je zastosowanie dużej ilości traw, skąpych nasadzeń, raczej niekłopotliwych w pielęgnacji, prostych geometrycznych kształtów. Obecnie dużą karierę robi hasło „zieleń bezobsługowa” w odniesieniu do roślin, które nie wymagają zbyt wiele pielęgnacji. Oczywiście nie oznacza to, że w ogrodzie z taką roślinnością kompletnie nic nie trzeba robić. Wymaga ona trochę mniej pracy, jest to zieleń najmniej kłopotliwa w obsłudze. Zawsze jednak jest coś za coś. Jeżeli zdecydujemy się na tzw. zieleń bezobsługową, to nie będziemy mieli pięknych kwitnących ogrodów pachnących kwiatami. W pojęcie „zieleni bezobsługowej” najczęściej wchodzą rośliny iglaste, wieloletnie byliny. W takim ogrodzie na pewno nie będzie pięknie kwitnących róż czy kwiatów cebulowych – pierwszych oznak wiosny. W projektowaniu ogrodów lub tarasów ważniejsze od mody są indywidualne upodobania właścicieli i charakter samego budynku. Zawsze staram się dopasować projekt zieleni do bryły domu, żeby roślinność była przedłużeniem budynku, a nie zupełnie inną przestrzenią. Dlatego zwracam uwagę na to, jak jest urządzony dom, jaki styl ludzie preferują, czy mają antyki, czy nowocześnie urządzone mieszkanie. Styl urządzenia wnętrza domu jest dobrym punktem wyjścia do planowania ogrodu.
Czy da się zaplanować zieleń ogrodzie lub na tarasie tak, aby mieć ten ogród przez cały rok, niezależnie od pory?
Da się tak zaprojektować zieleń, choć jest to spore wyzwanie dla projektanta. Ale przyjemnie jest się tego podjąć i tak dobrać roślinność, aby była widoczna zmienność pór roku. Na wiosnę i lato mamy bardzo duży wybór kwitnących roślin. Na okres jesienny można przewidzieć posadzenie krzewów o przebarwiających się liściach. Również zimą możemy mieć kolorowy ogród, jeżeli posadzimy np. rokitniki zwyczajne (Hippophaë rhamnoides) czy derenie białe (Cornus alba), mające ciekawe szkarłatno-czerwone pędy, bardzo atrakcyjnie wyglądające na tle śniegu. Można też zdecydować się na odmiany o pogiętych, ozdobnych pędach. Takie rośliny jak np. leszczyna pospolita „Contorta” (Corylus avellana „Contorta”), wierzba babilońska „Tortuosa” (Salix babylonica „Tortuosa”) będą stanowić atrakcyjny element dekoracyjny ogrodu, szczególnie w stanie bezlistnym. Zimą zawsze pięknie wyglądają drzewa i krzewy iglaste. Jeżeli uwzględnimy to przy projektowaniu i posadzimy takie rośliny, to będziemy cieszyli się przyrodą wokół siebie przez cały czas.
Anna Andrusyszyn-Wojtasik