Okiem dewelopera
O dobrych i złych stronach tzw. ustawy deweloperskiej regulującej zasady sprzedaży na rynku pierwotnym rozmawiamy z Dorotą Jarodzką-Śródką, Prezes wrocławskiego Archicomu i Przewodniczącą Rady Polskiego Związku Firm Deweloperskich
Ustawa o ochronie praw nabywców lokalu mieszkalnego lub domu jednorodzinnego weszła w życie 29 kwietnia 2012 r. Od razu nasuwa się pytanie, dlaczego tak długo trzeba było na nią czekać?
Polski Związek Firm Deweloperskich, który w tym roku będzie obchodził dziesięciolecie działalności, wielokrotnie zwracał uwagę na to, że na naszym rynku potrzebne jest uregulowanie sytuacji deweloperów. Wprowadziliśmy Kodeks Dobrych Praktyk, ale nie mógł on wypełnić luki w przepisach, jaką był brak właściwej ustawy. Deweloperzy w Polsce są stosunkowo młodą branżą, podczas gdy na rynkach zachodnich zagadnienia z nimi związane są od dawna prawnie uregulowane. Dotychczas funkcjonowaliśmy na pograniczu umowy o wykonawstwo z elementami przepisów Kodeksu cywilnego czy administracyjnego, co nie służyło żadnej ze stron procesu inwestycyjnego. Sama idea powstania tej ustawy jest świetna, ale nie do końca dopracowana. Nowe przepisy budzą duże emocje i powodują, że wiele firm deweloperskich nie jest w stanie rozpocząć sprzedaży na nowych zasadach, bo ma jeszcze wiele wątpliwości, jak wdrażać je w życie. Również w ramach PZFD, konsultując ustawę ze specjalistami, uzyskujemy często niejednoznaczne odpowiedzi na pytania dotyczące interpretacji przepisów w niej zawartych.
Dzięki wejściu w życie nowych przepisów teraz również w Polsce umowa deweloperska jest umową nazwaną i, co równie ważne, podpisywaną w formie aktu notarialnego. Czy z Pani punktu widzenia w tym zakresie potrzebne jest jeszcze doprecyzowanie pewnych zapisów?
Dotychczas podpisanie umowy w formie aktu notarialnego nie było obowiązkowe, ale klienci mieli taką możliwość. Nie wszyscy chcieli z niej korzystać z uwagi na dodatkowe koszty. Jednak wprowadzenie tego obowiązku sprzyja kupującym. Widzę tu jednak potrzebę wyjaśnienia wątpliwości, które pojawią się, gdy kupujący musi mieć udokumentowaną podstawę, żeby ubiegać się o kredyt hipoteczny. Mogłaby to być umowa deweloperska podpisana notarialnie, ale zachodzi obawa, że w przypadku kiedy klient nie otrzyma kredytu, procedura wykreślania go z księgi wieczystej może być utrudniona (kupujący, który nie jest już zainteresowany zakupem, nie musi wcale spieszyć się z wnioskiem o wykreślenie roszczenia z księgi wieczystej). Dlatego, moim zdaniem, najlepszym rozwiązaniem byłaby umowa rezerwacyjna, na podstawie której bank mógłby rozpatrywać wniosek o przyznanie kredytu i dopiero po jego przyznaniu klient podpisywałby z nami umowę notarialnie. Ponieważ ustawa jest nowa i niesprawdzona w praktyce, obecnie nie wiadomo, czy bank będzie rozpatrywał przyznanie kredytu na podstawie umowy rezerwacyjnej.