Co zyska Wrocław na Europejskiej Stolicy Kultury? - strona 2
Zarobić na kreatywności
Zwiększone zadowolenie to jednak nie wszystko: na większym uczestnictwie w kulturze mamy zarobić. – Ten zysk łączy się z tym, na co konsekwentnie stawiamy we Wrocławiu od dłuższego czasu: z gospodarką opartą na wiedzy. Przykłady choćby krajów skandynawskich pokazują silny związek między innowacyjnością a nakładami na kulturę – twierdzi Czuma.
Gospodarka oparta na wiedzy to najlepszy obecnie sposób na to, by miasto rozwijało się stabilnie. Na początku XXI wieku, gdy Wrocław zmagał się z problemem dużego bezrobocia, kluczowe było ściąganie do miasta inwestorów, którzy stworzą jakiekolwiek miejsca pracy. Jednak nie wszystkie są równie wartościowe z punktu widzenia stabilizacji rozwoju. Fabryki nastawione na produkcję przeniosły się do nas z krajów zachodnich, bo u nas była tańsza siła robocza. Z tych samych powodów można się spodziewać, że koncerny przeniosą je dalej na wschód, np. na Ukrainę, gdy stanie się ona częścią Unii Europejskiej.
Przed takim odpływem miejsc pracy chronić ma nas właśnie gospodarka oparta na wiedzy. Dlatego od kilku lat władze miasta zabiegają o konkretne inwestycje – centra badawczo-rozwojowe. W przypadku fabryk stosunkowo łatwo jest zapakować linie produkcyjne na ciężarówki czy do pociągów i wywieźć je do nowych fabryk. Jednak w centrach badawczo-rozwojowych kluczowe nie są maszyny, ale kreatywni pracownicy. A o takie osoby jest łatwiej w miastach, które są interesujące dla ludzi o szerokich zainteresowaniach – w ośrodkach kulturalnych. Co więcej, badania dowodzą, że koncerny unikają przenoszenia zakładów produkcyjnych z miast, w których mieszczą się ich centra badawczo-rozwojowe.
Lider offshoringu
Już w tej chwili Wrocław jest absolutnym liderem jeśli chodzi o centra badawczo-rozwojowe w Polsce. Tak wynika z raportu o tzw. offshoringu przygotowanego przez Związek Liderów Sektora Usług Biznesowych w Polsce (ABSL) i opublikowanego przed rokiem. Offshoring to przenoszenie części działalności biznesowej poza granicę kraju. Dotyczy to procesów takich jak: produkcja, usługi lub zamówienia. Firmy decydują się na to, żeby obniżyć koszty, wejść na nowy rynek albo zdobyć wykwalifikowane kadry.
W tym raporcie najważniejsze jest stwierdzenie, że „we Wrocławiu prawie 1/3 ogółu zatrudnionych w tym sektorze pracuje w centrach badawczo-rozwojowych (R&D), co jest największą wartością w gronie głównych lokalizacji dla offshoringu usług w Polsce", nie wspominając wcale o tym, że są to jedne z najlepiej płatnych miejsc w gospodarce.
Większe inwestycje i wyższe zarobki przekładają się zaś na większe pieniądze w budżecie miasta. – Nawet eksperci są zdziwieni tym, jakie efekty przynosi ta polityka. Na początku XXI wieku jedna z renomowanych firm doradczych przewidywała, że w 2008 roku będziemy mieli w najbardziej optymistycznym scenariuszu około 400 mln zł na inwestycje. Dysponowaliśmy kwotą około miliarda i wciąż inwestujemy, bo więcej pieniędzy oznacza, że możemy więcej kapitalizować – mówi Paweł Czuma.
Ciekawsze muzea
Mamy więc cel: dwukrotne zwiększenie zainteresowania kulturą. Byłoby to łatwiejsze, gdyby nie fakt, że jedynie około 7–8 procent wrocławian uczestniczy systematycznie w wydarzeniach kulturalnych, co jest już zbliżone do średniej europejskiej. Chcemy, by w roku 2016 uczestniczyło w kulturze 15 procent mieszkańców, później zaś utrzymał się poziom 12-procentowy. Wydanie miliardów złotych na nowe obiekty kulturalne nam tego nie zapewni. W tzw. pałacu Spätgenów przy ul. Kazimierza Wielkiego, w którym swoją rezydencję mieli królowie Prus, po remoncie powstało piękne Muzeum Historii Wrocławia. Jednak jak dotąd nie widać, żeby publiczność ustawiała się do kolejki, by je zobaczyć. Władze miasta muszą takie sytuacje zmieniać – muzea czy wydarzenia kulturalne powinny przyciągać odbiorców.
Edukacja jako część kultury
Wreszcie, na koniec, władze miasta deklarują, że ich celem jest takie potraktowanie tematu Europejska Stolica Kultury, żeby oznaczał on nie tylko więcej wydarzeń kulturalnych, ale także wspierał edukację. Takie założenia ma m.in. projekt „Szkoła w mieście”. Chodzi w nim o to, żeby uczniowie mieli regularne lekcje w teatrach, na wyższych uczelniach, w muzeach, domach kultury itd. zgodnie z zasadą, że można np. zobaczyć lunetę w podręczniku, ale lepiej ją wziąć do ręki. Dzięki temu we Wrocławiu ma być jeszcze więcej dobrze wykształconych ludzi, którzy będą przyciągali kolejne centra badawczo-rozwojowe dające miastu więcej podatków, a więc zasilające budżet. Z niego natomiast pieniądze będą wydawane na kolejne inwestycje. I ten wzrost ma być największym zyskiem z Europejskiej Stolicy Kultury.